Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak widzimy, nie brał on na seryo bezinteresownego postępku Romualda; zresztą miał on prawo do wynagrodzenia za zawód doznany i mógł się powołać na uczynioną umowę. Są jednak delikatne odcienie, niepozwalające korzystać z pewnych praw; z tego więc powodu hrabia był ciekaw, co uczyni nauczyciel.
W sercu nie miał on ani urazy, ani gniewu ku niemu. Romuald Kalina postępował w duchu swego położenia, jak on znowu, hrabia Romiński, czynił, co mu wypadało, aby zniweczyć jego zamiary. Obadwaj byli w swojem prawie.
Bądź co bądź, Emilian z pewną niecierpliwością oczekiwał powrotu lokaja, a gdy wreszcie ten przyniósł oznajmienie, iż suma należna nauczycielowi, wypłacona została, uśmiechnął się pogardliwie. Od tej chwili w jego przekonaniu Romuald został osądzony. Czy słusznie jednak? Pytanie to nie postało w myśli Emiliana.
Być może, iż nie miał on jasnego wyobrażenia o koniecznościach, rządzących nieraz połoniami ludzkiemi. Gdyby zresztą nauczyciel był wziął bez wahania kwit jego, jako rzecz należną sobie z prawa, fakt ten nie miałby żadnej doniosłości. Wahanie jego przeciwnie świadczyło o wewnętrznej walce, o dysharmonii pomiędzy myślą a czynem, a tem samem dawało niejako miarę wartości człowieka, który dla jakichbądź względów postąpił wbrew pierwotnemu zamiarowi.
Emilian w życiu trzymał się zasady, iż trzeba zawsze wiedzieć dokładnie, z kim się ma do czynienia. Być może więc, iż naumyślnie w stanowczej rozmowie drażnił nauczyciela, chciał wiedzieć, jak mu odpowie.
Romuald Kalina miał prawo na swojem stanowisku równie wyniośle traktować hrabiego, zachowując zimną, konwencyonalną postawę człowieka, który zmuszony odbierać rozkazy, poniżyć się jednak nie pozwoli. Romuald nie powinien był pytać o wyjaśnienia, które musiały