Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 151.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nauczyciel musiał więc zdać się na traf, który tak często sprzyja zakochanym, tembardziej, iż rachował na to, że i Natalia, z równą jak on skwapliwością, oczekiwać musi sposobności porozumienia się wzajem. Romuald nie miał żadnego osnutego planu, tylko rozumiał, iż działać należy pod osłoną nocy.
Zanim więc nadeszła, nauczyciel upakował swoje rzeczy, poczynił wszystkie przygotowania do jutrzejszej podróży, potem wcześniej niż zwykle udał się na spoczynek, aż upatrzywszy dogodną porę, niepostrzeżony, bocznem wejściem, wszedł do parku, i skradając się przez ciemne alee, dostał się do szpaleru, leżącego najbliżej okna Natalii.
Okno to znał dobrze: tutaj ujrzał po raz pierwszy w rękach jej błękitną książeczkę, tutaj przyciskając ją do piersi, dała mu pierwszy znak porozumienia. Nieraz skryty w gajach ogrodu, spoglądał ku niemu stęskniony, i widział wpośród bluszczów, co je oplatały, płowo włosą głowę swojej rusałki, pochyloną pod ciężarem zadumy.
Teraz ujrzał ją także, było to jedyne miejsce, gdzie mogła rzucić okiem na świat zakwefiony, nie opuszczała go więc wcale.
Światło płonęło w pokoju księżniczki, a ona sama osłoniona fałdami peignoiru, wspierając rozgorzałą twarz na złożonych rękach, była tak piękna i smutna, iż Romuald zaledwie zdołał powstrzymać okrzyk zachwytu, miłości, szczęścia. Ale niestety! przy Natalii stała Drylska, jak widmo złowieszcze, i nie zdawała się wcale myśleć o porzuceniu tego stanowiska.
Było to prawdziwie rozpaczliwe położenie: był on tak blizko ukochanej, iż cicho nawet wymówione słowo musiałoby dojść do jej uszu: widział najmniejszy jej ruch, a jednak nie wolno mu było niczem zdradzić swoje obecności. I mogli tak pozostać noc całą przy sobie, roz-