Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 167.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Szczęściem w tej chwili otworzono drzwi wiodące na platformę, ruch i zamięszanie zapanowało w pasażerskiej sali, oboje wyszli spiesznie i wsiedli do pierwszego otwartego wagonu.
Widocznie zapał pana Adolfa ostudzony został obecnością Romualda, bo nie myślał wcale ścigać Natalii. Zresztą, bądź to brakiem natłoku, bądź z powodu względności konduktora, który wprawności okiem ocenił kłopotliwe położenie młodej pary, i miał dla niej więcej współczucia od lwów prowincjonalnych, znaleźli się sami we dwoje w przegrodzie wagonu pierwszej klasy.
Teraz dopiero dziewczyna odetchnęła swobodnie; Romuald jednak nie domyślał się wcale bolesnej chwili, jaką tylko co przebyła. On przeciwnie wobec normalniejszych warunków podróży był tryumfujący, jak gdyby sam był twórcą tej kolei, unoszącej ich lotem pary w przyszłość niezbadaną.
— Wziąłem bilety do Włocławka — rzekł — miasto handlowe i blizkie granicy; ztamtąd łatwo nam będzie dostać się w Poznańskie.
Zatrzymał się; Natalia blada śmiertelnie, chyliła się na jego ramię. Nie mówiła mu nic, bo i cóż mogła powiedzieć? Lękała się dotknąć go boleśnie, aby nie pomyślał, iż żałowała uczynionego kroku.
— Boże! — zawołał Romuald przerażony — jakże jesteś blada! drżysz cała, przemokłaś, zaziębiłaś się!
— Nie, nie, — szepnęła znowu, uszczęśliwiona namiętną troskliwością, jaką jej okazywał — tylko nie odchodź odemnie, przez litość!
Przychodziły jej do głowy szalone, dziwaczne myśli; lękała się, iż skoro straci go z oczu, może utracić na zawsze; iż pomiędzy nią a nim powstaną jakieś nieprzewidziane, okropne przeszkody, które ich rozłączyć mogą. Czuła, iż teraz na całym szerokim i wielkim świecie on jeden był dla niej wszystkiem i wszystkich musiał zastąpić.