Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pomimo utrudzenia dnia, sen był daleki od jego oczu, ciężar jakiś przygniatał mu piersi. Otworzył okno, jakby szukając powietrza, i oparł się na niem, spoglądając przed siebie bezmyślnym wzrokiem.
Okno to wychodziło na ulicę. Niedaleko wznosił się gmach kolejowy, a ztamtąd dolatywały częste gwary, aż wreszcie z daleka dały się widzieć czerwone odblaski i grzywa dymu, przeplatana iskrami, zarysowała się na niebie wśród świstu i huku. Pociąg jakiś nadbiegał.
Romuald patrzał na to z rodzajem osłupienia, jak czynić zwykli ludzie pogrążeni w sobie; przedmioty zewnętrzne nie budziły w nim żadnej myśli.
Pociąg niebawem poleciał dalej, tylko gromadka ludzi od dworca kolei ukazała się na ulicy, a ztamtąd rozeszła w rozmaite strony miasta. Jedna tylko postać męzka pod oknami Romualda zdawała się dążyć prosto do bramy hotelu. Z razu nie zwrócił na nią uwagi, ulica i hotel należały do wszystkich; przypadkiem jednak twarz tego człowieka podniosła się na oświecone okno, spostrzegł nauczyciela i obadwaj cofnęli się instynktownie.
Był to hrabia Emilian.
Romuald nie miał tutaj wątpliwości żadnej, bo światło padało w pełni na przechodniów, ale hrabia mógł być omylony, mieszkaniec bowiem pokoju miał dla niego koniecznie rysy cieniem pokryte. Dlatego też cofnął się w głąb jak mogł najszybciej, a nawet widząc, iż Emilian zbliżył się do okna, ukrył się za szafę i stał tam wstrzymując oddech.
Hrabia jednem rzutem oka objął cały pokój. Być może, iż bystry wzrok jego postrzegł kryjówkę nauczyciela, nie mogł jednak dostać się tutaj gwałtem.
Po chwili więc kroki jego znów na ulicy słyszeć się dały. Romuald wychylił głowę ze swego schronienia i z bijącem sercem oczekiwał, co dalej nastąpi. Nie umiał nawet zdać sobie sprawy, dlaczego się schował? Czy