Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 179.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Życie twoje na nic się nie przyda, panie Kalina; zdaje mi się, iż ci to jasno dowiodłem; tu chodzi o co innego.
— Panie hrabio — rzekł prostując się nauczyciel — bez wątpienia nie jestem wcale równy księżniczce, ani majątkiem, ani tem mniej urodzeniem, zechciej jednak zważyć, iż ona mię kocha, że rzuciłem plamę na jej dobre imię, które tylko nazwiskiem swojem zmazać mogę, że jakkolwiek nie mam sobie nic względem niej do wyrzucenia, świat temu wierzyć nie zechce.
Emilian, jakeśmy to mieli sposobność zobaczyć, przywiózł tu bardzo pojednawcze usposobienie i dał tego dowody; chciał on jakimbądź kosztem uniknąć skandalu i zdobyć sobie współdziałanie Romualda; przecież na te ostatnie słowa nie mógł powstrzymać śmiechu.
— Panie Kalina — rzekł po chwili, hamując wybuch — nie wątpię wcale, iż pan byłbyś gotów poślubić księżniczkę, ale uważaj, iż ja odszukałem was po to tylko, ażeby temu przeszkodzić. Nie bierz mię proszę za opiekuna z komedji, który w ostatnim akcie uświęca swojem błogosławieństwem spełnione szaleństwa. Bo zresztą, jakiekolwiek idee wyznaje świat dzisiejszy, upłynie jeszcze dużo lat, nim pan Kalina będzie mógł osłonić nazwiskiem swojem księżniczkę Staromirską. Podobne małżeństwo gdyby było możebne nawet, stanowiłoby właśnie szczyt skandalu; świat powiedziałby bowiem, iż panna musiała być najkompletniej zgubioną, skoro rodzina mogła na nie zezwolić. Dajmy więc pokój poezjom i ideom przyszłości, a zastanówmy się raczej, co postanowić w obecnych okolicznościach.
Zapewne Romuald nie spodziewał się innej odpowiedzi, a propozycję swoją uczynił na chybił trafił, dlatego jedynie, iż zdawało mu się, że wypadało mu ją koniecznie uczynić; przecież na tak kategoryczne objaśnienie