Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 180.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przestrzeni, jaka ich rozdzielała, krew zawrzała w nim gwałtownie.
— Jeśli zwróciłem pańską uwagę na złe, jakie zrządziłeś — mówił Emilian — to dlatego jedynie, iż sądziłem, że pan uznasz swoją winę i zechcesz ją naprawić.
— Winą naszą była miłość — odparł hardo nauczyciel — i ta trwa ciągle.
— Czy tak? — szepnął hrabia przez zęby — w takim razie pamiętaj pan, że Natalia ma lat siedmnaście, że zostaje pod moją opieką i że pański postępek podpada najzupełniej pod kodeks karny. Jest to ostateczność, nie przeczę, przecież nie będę się wahał do niej uciec, jeśli tego okaże się potrzeba.
Romuald wiedział dobrze, iż hrabia miał słuszność, i trzeba to przyznać, poetyczne uniesienie jego cofnęło się przed widmem więzienia, sądu itd. Wszystko to były arcyważne ewentualności, zdolne ostudzić nieco sztuczny zapał jego uczucia.
Emilian bystrem okiem śledził zmiany jego twarzy, a widząc go przerażonym i upadłym na duchu, rzekł:
— Uspokój się, panie Kalina, nie myślę wcale cię gubić, nie jest to wcale mojem zadaniem, inaczej nie potrzebowałbym szukać z tobą rozmowy. Skandal podobny byłby ostatecznością; nie zmuszaj mię do niego. Chciałem panu właśnie zaproponować co innego; proszę mi nie przerywać.
Romuald podczas tej całej rozmowy czuł się jakby pod pręgierzem. Zimna krew hrabiego, jego nieubłagana szydercza logika, wszystko to stanowiło puklerz, o który rozbijały się niemiłosiernie wszystkie poetyczne i sentymentalne argumenta, jakimi we własnem sumieniu usprawiedliwiał swoje postępki. Wiedział wprawdzie dobrze, iż popełnia szaleństwo, wykradając księżniczkę, teraz jednak