Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 218.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatnie słowa wymówił tak ponuro, iż hrabina przerażona umilkła.
— Omyliłem się — ciągnął dalej — kobieta, co umie kłamać, co wszystko dla pozoru poświęcić gotowa, musi być zarówno złą siostrą, jak złą żoną.
Aurelia jęknęła głucho.
— Ach! — zawołała boleśnie — czyż zawsze przypominać mi musisz? Przecież nie byłam tak winną, jak sądzisz; chwilę szału, nierozwagi, okupiłam latami pokuty. Emilianie, od czasu kiedyś mię poślubił, nie zasłużyłam nigdy na gniew twój, na cień wymówki.
Ale on był nieubłagany i mówił dalej:
— Przypominać... czy sądzisz, że są rzeczy, które na jedną chwilę zapomnieć można? czy sądzisz, iż od dnia owego zdrada twoja kiedykolwiek nie była mi na myśli? Nie byłaś tak winną, jak sądziłem!... Nieoszacowane wyrazy! Czy sądzisz, że w fałszu jest jakie stopniowanie? Od czasu gdy dowiedziałem się, iż uśmiech twój kłamie, słowo kłamie, serce kłamie, nie mogłem uwierzyć ci nigdy. I cóż mi ztąd? Czy byłaś rzeczywiście jego kochanką, czy też zwodziłaś go, jak mię zwodziłaś, ja nie mogę ci wierzyć nigdy, nigdy więcej. I tego właśnie darować niepodobna.
— Boże! Boże! — zawołała kobieta — ja nie zasłużyłam na podobne potępienie.
— Zasłużyłaś dawniej, jak zasługujesz dzisiaj, twierdząc, że siostra twoja była szalona; ja także byłem dawniej szalony, według ciebie.
— Ale cóż mamy uczynić?
— Spełniliśmy złe, trzeba mieć odwagę przyznać się do niego i powiedzieć prawdę; omyliliśmy się co do charakteru i usposobienia Natalii, sądziliśmy ją według siebie.
Cała duma Aurelii oburzyła się na te słowa.
— Ja przynajmniej — zawołała — nie miałam jej w ręku, jak ty, owej nieszczęśliwej nocy we Włocławku.