Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 243.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan tak czyniłeś zawsze? — spytała, patrząc mu w oczy, w których błyszczało postanowienie jakieś.
— Starałem się, tak mi się zdaje przynajmniej; ale nie mówimy tutaj ani o mnie, ani o tobie, pani.
— Przeciwnie — szepnęła, wspierając się na fotelu. Czy pamiętasz pan, jak kiedyś, kiedym pierwszy raz wstała z łóżka po chorobie, mówiłeś mi o obowiązkach, radziłeś badać własne sumienie i usłuchać jego głosu?
— Pamiętam to — odrzekł.
— Ja posłuchałam pana; odtąd myślałam nad sobą długo, poważnie.
— I cóż postanowiłaś pani?
— Postanowiłam powrócić do siostry. Zdaje mi się, żem tak powinna uczynić.
Zamiast odpowiedzi, powstał i przez chwilę przechadzał się po pokoju, zapominając o znużeniu, na które się co tylko uskarżał.
— Masz pani słuszność — rzekł wreszcie — masz słuszność; ani ja, ani żona moja odwodzić cię nie będziemy od tego kroku; a jednak smutno mi to usłyszeć. Dla nas takie rozstanie będzie bolesne.
— A dla mnie? — zawołała z wybuchem. Tutaj zrodziłam się do nowego życia, tu zrozumiałam to wszystko, co stanowi wartość bytu, tu zaczerpnęłam siły potrzebnej do spełnienia obowiązku... Ale my nie możemy rozstać się na zawsze.
Wstrząsnął głową.
— Nie łudź się pani pod tym względem; pomiędzy domem moim a hrabią Romińskim stosunki są niemożebne; sercem tylko zostaniem na zawsze złączeni, nie wątp o tem nigdy, nigdy, panno Natalio.
Chciała zapytać, dlaczego to mówił? dlaczego wydawał ten wyrok nieodwołalny? ale spotkała na czole jego chmurę, w oczach błyskawicę, która zatrzymała jej słowa na ustach. Pomimo słodyczy i otwartości swojej, czło-