Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 244.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek ten budził w około rodzaj poszanowania, co nie dozwalało dobadywać się tajników jego ducha.
Teraz głos mu drżał lekko, gdy wymawiał te słowa.
— Rodzina twoja — mówił dalej, nie zważając na własne wzruszenie — od bardzo dawna troszczy się o ciebie, czyni poszukiwania, obiecuje nagrody za jaką bądź wiadomość. Dotąd nie chciałem zdradzić twojej tajemnicy.
Słysząc to, Natalia pobladła. Postanowienie jej było silne, a jednak myśl pierwszego spotkania z obojętną Aurelią, z szyderczym Emiliana przejmowałem, ją trwogą.
— Więc cóż mi wypada uczynić teraz? — szepnęła. Rządź pan mną, radź; gotowam wrócić do Głogowa, ale jak to uczynić?
— Nie troszcz się o to, panno Natalio — wyrzekł stłumionym głosem — wina twojej długiej nieobecności, twego milczenia, na mnie jednego spaść powinna; ja jeden wiedziałem o staraniach, których ty byłaś celem; jeślim je chował w tajemnicy, miałem ku temu powody, za które odpowiedzialną być nie możesz. Uczyniłaś postanowienie, zostaw mi jego wykonanie; sam oddam cię w ręce hrabiego.
— Ale pan je pochwalasz? — spytała niespokojnie, nie mogąc sobie wytłómaczyć wzruszenia, z jakiem mówił — powiedz pan, że je pochwalasz.
— Pochwalam w zupełności — odrzekł. Postępujesz prostą drogą, panno Natalio, a wierz mi, cokolwiekby ci wycierpieć przyszło, jest to jedyna droga, godna ciebie.
Nastąpiło długie milczenie Ona stała jak wryta, wsparta na poręczy fotelu naprzeciw miejsca, gdzie siedział. Światło lampy padało w pełni na jego głowę, rysowało bogate rzuty włosów i szlachetne zarysy czoła, teraz obciążonego mgłą smutku. Próbował otworzyć książkę, przyniesioną przez Natalię, ale ręce jego daremnie przerzucały karty, na których myśl się nie zatrzymywała.