Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 246.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

„Księżniczka Natalia żyje. Jeśli hrabia Romiński pragnie zasięgnąć wiadomości o jej schronieniu, niech będzie we Włocławku jutro wieczorem w hotelu N.“
Nazwisko, którem podpisany był telegram, nie było obce hrabiemu; wzdrygnął się, wyczytawszy je znienacka, może nie dowierzał własnym oczom lub wspomnieniom. Nazwisko to było pospolite bardzo, nosiło je wiele rodzin, spotykało się we wszystkich klasach społecznych. Dlaczegoż koniecznie wiadomość miała pochodzić od jedynego człowieka, którego hrabia Emilian widzieć nie chciał?
Wiadomość ta przecież była zbyt ważna, by się wahać można. Bądź jak bądź, zkądkolwiek pochodziło źródło, bodaj od śmiertelnego wroga, niepodobna było opuścić sposobności podobnej.
Ale nie, to być nie mogło, podobieństwo nazwiska uwodziło go zapewne; człowiek, o którym myślał nieustannie, musiał być daleko, daleko bardzo; nigdy żadna wieść nie dochodziła o nim znikąd, było to więc zapewne złudzenie wyobraźni.
Dlaczegoż zresztą ten, co posiadał wiadomość o pobycie księżniczki, nie zgłosił się sam osobiście do Głogowa, lub nie dał swego adresu? dlaczego naznaczył na miejsce schadzki właśnie to miejsce, co było świadkiem nieszczęścia?
Hrabia był ostrożny i przywykły do tej ćmy pasożytnej, kręcącej się przy wielkich panach z wolą wyzyskania każdej zdarzyć się mogącej sposobności. Czy więc to niekompletne doniesienie nie było po prostu łapką na jego kieszeń? czy nie chciano wyłudzić daleko większej sumy niż tę, którą ofiarowywał? czy w końcu była to wiadomość prawdziwa lub zmyślona?
Wszystko to przesuwało mu się w myśli, gdy obracał w ręku po sto razy odebrany telegram.
Naturalnie jednak, chociaż chmurny, niespokojny, rozdrażniony, wybrał się w podróż, aby na czas ozna-