Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 262.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

słów swoich i przekonać naocznie, pod jaką opieką znajdowała się Natalia.
— Chodźmy — odparł hrabia, podbity stanowczością tego człowieka, przy którym w tej długiej rozmowie na każdym punkcie zostało się zwycięztwo.
Szli w milczeniu przez całe miasto, aż na odludne przedmieście, gdzie stał domek obwieszony winogradem, w głębi kwiecistego ogrodu, pod cieniem olbrzymich białodrzewów. Nie zamienili ze sobą ani jednego słowa; dopiero gdy uderzyło ich w oczy światło, bijące z okien, za któremi przesuwały się dwie kobiece postacie, Marceli rzekł do swego towarzysza:
— Panie hrabio, księżniczka Natalia jest to miękka, dziecinna prawie natura; bądź pan dobrym dla niej, nie pożałujesz tego. Moja opieka nad nią kończy się tutaj.
I gdy to mówił, głos jego drżał wzruszeniem. Emilian spojrzał zdziwiony na tego człowieka, co dotąd ukazywał mu się tylko dumnym, nieugiętym, a w tej ostatniej chwili zdradzał miększe uczucia. Nie miał jednak czasu odpowiedzieć, bo drzwi wchodowe otwarły się, a w nich ukazała się Cecylia.
— Ach, jakże późno przychodzisz! — zawołała, nie zważając, że mąż jej miał towarzysza. Od dawna przygotowałyśmy ci herbatę.
Powiedziawszy to, dopiero spostrzegła Emiliana, który stał w cieniu, przyglądając się uważnie temu cichemu światu, co się przed nim otwierał.
— Moja żona... hrabia Romiński... — rzekł spokojnie doktor, wprowadzając nowo przybyłego.
W saloniku Natalia według swego zwyczaju krzątała się koło herbaty, mała dziewczynka czepiała się jej sukni, pokazując z po za niej jasną główkę, uśmiechnioną do ojca, którego głos usłyszała w sieni. Ale kiedy zamiast Marcelego wszedł hrabia, schowała się czemprędzej zawstydzona. Natalia także spojrzała ku drzwiom,