Strona:PL Waleria Marrené-Dwoista 014.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

koniecznie i pomówić jeszcze o wielu rzeczach, obchodzących nas wspólnie".
Widzieć się i pomówić, wszak to było mojem najgorętszem życzeniem. Ale jak to uczynić?
„Babcia nie przyjęłaby pana. Ona czuje się głęboko zranioną. Nie pozostaje mi więc jak szukać pośredniego domu. Wahałam się bardzo długo i nigdy nie zdecydowałabym się na rzecz podobną, gdyby nie chodziło o mego ojca i gdybyś pan nie był tak blizkim moim krewnym. Czasami bywam rano u mojej kuzynki pani Zofii. Gdybyś pan się tam znalazł we wtorek około godziny dwunastej, moglibyśmy pomówić. Moja kuzynka jest o tem uprzedzona“.
Tu następował dokładny adres i podpis poprzedzony wyrazami: „Życzliwa siostra“.
Życzliwa siostra! Życzliwość to zamało na tak blizkie pokrewieństwo. Bądź co bądź, nie wahałem się nawet, przeliczyłem szybko ile dni dzieliło mnie od wtorku. List przyszedł miejską pocztą w niedzielę. Niedługo więc czekać miałem.
Myślałem ciągle o tem spotkaniu. Wyobrażałem sobie Stefanię nie krępowaną despotyzmem babki, czującą żywo, kochającą głęboko, taką jaką widzieć ją pragnąłem. Nie spóźniłem się też ani chwili i o naznaczonej godzinie dzwoniłem do mieszkania pani Zofii. Byłem oczekiwany, bo zaledwie wymówiłem moje nazwisko, wprowadzono mnie do gabinetu pani domu. Spodziewałem się na pierwszym wstępie zobaczyć Stefanię. Zamiast niej przyjęła mnie młoda, elegancka i wesoła kobieta.
— Więc to pan jesteś stryjecznym bratem Stefanii! — zawołała bez ceremonii, przyglądając mi się z widoczną, nieskrywaną i niedyskretną ciekawością. — Czy to prawda, że pan przyjeżdża z Ameryki? Ja nigdy nie widziałam nikogo z drugiej półkuli.
Nie czekała odpowiedzi i mówiła ciągle, posadziwszy mnie na jednym z miękkich foteli, w którym tonęło się jak w puchu.
— Co też panu przyszło do głowy, żeby dysputować z ciocią, mówić o zięciu, bronić go, oponować jej. Nie, na to trzeba przyjechać z Ameryki. Umierałam ze śmiechu, kiedy mi to Stefania opowiadała,