Strona:PL Waleria Marrené-Dwoista 027.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Alfred był to wysoki brunet z binoklami. Odgadłem to odrazu.
— Zkąd ci on przyszedł na myśl? — zawołała gwałtownie.
— Zkąd? jesteście prawie narzeczeni.
Stefania spuściła głowę i przez chwilę pozostała pogrążona w myślach. Potem rzuciła na mnie ukradkowe spojrzenie, jak gdyby pytała, o ile byłem wtajemniczony w tę sprawę. Ale ja także zamknąłem się w dumnem milczeniu i nie chciałem pokazać po sobie żadnego wrażenia. Czułem przecież, że nienawidzę tego Alfreda z całego serca, i że gdyby w tej chwili stanął naprzeciw mnie, nie byłbym w stanie nad tą nienawiścią zapanować.
Na dźwięk dzwonka, który zwiastował przybycie angielki, Stefania zerwała się nerwowym ruchem i pożegnawszy nas zaledwie skinieniem głowy, wybiegła, jakby posadzka tego pokoju paliła jej stopy. Byłaż to ta spokojna, poważna, o mierzonych ruchach kobieta, nie różniąca się prawie od babki, którą poznałem w kościele!
Zadawałem sobie to pytanie patrząc na odchodzącą, na drzwi co zatrzasnęły się za nią w sposób nieparlamentarny. Zapomniałem w tej chwili o pani Zofii, gdy ta nagle przypomniała mi się śmiechem. Był on wesoły, serdeczny, a nawet trochę złośliwy. Śmiała się widocznie ze mnie.
— No i cóż, wyglądasz pan przerażony, jakbyś się nie spodziewał tego kryzysu, był on konieczny, nieunikniony, jak kryzys w tyfusie.
— Nie rozumiem — odparłem.
Nie wzięła tego wcale do serca.
— Czy myślisz pan, że użyłam przenośni, mówiąc o kloszu, pod którym wychowała się Stefania. Stłukłeś pan ten klosz na drobne źdźbła, a ona teraz daremnie usiłuje się schronić pod niego.
— Przez litość, pani, daj pokój żartom.
— Nie żartuję — odparła, poważniejąc nagle. — Pan nie masz nawet pojęcia o domach takich jak ten w którym wychowała się Stefania. Wszak mówiła panu, że miała guwernantki angielki i francuzki, języka ojczystego nauczyła się przypadkowo, od służby. Ma się rozumieć, że książki ani czasopisma krajowe w domu się nie znajdowały. Tym sposobem była odcięta od ruchu umysłowego, czytała a nawet widziała to tylko co przeszło przez ścisłą kontrolę. Miałeś pan próbkę jej nieświadomości. Towarzyszki dobierano jej starannie, ażeby żywe słowo nie