Strona:PL Waleria Marrené-Dwoista 036.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

pan Alfred. Wówczas zdawało mi się rzeczą najkrótszą szukać z nim zaczepki, wyzwać, zabić. Czułem się w prawie usunąć go z jej drogi. Albo też zapytywałem siebie samego czem byłem, czem być mogłem dla niej, ja, najbliższy krewny, noszący jedno nazwisko, a stojący w hierarchii światowej tak od niej daleko, że nawet wstęp do domu jej babki był mi wzbroniony. Miałyż się więc powtarzać te same dzieje, ta sama ręka co rozdzieliła rodziców, rozciągnęła swój wpływ złowrogi na drugie pokolenie i miała życie jego także zatruć i złamać?
Tak przeszło dni kilka, dni strasznych. Pani Zofia, która się stała moim wiernym sprzymierzeńcem, nie mogła dać mi pocieszającej wieści. Stefania opierała się coraz słabiej, łatwo było przewidzieć chwilę w której ulegnie.
Los mój rozgrywał się, a ja musiałem oczekiwać go bezsilny i bezczynny.
Dom, w którym mieszkała Stefania, przyciągał mnie jak magnes, krążyłem wokoło. Jeżeli nie ją, chciałem przynajmniej zobaczyć tego Alfreda, przekonać się, czy nabył prawa widywania jej, tego prawa które mnie zostało odjęte. I ujrzałem go wreszcie, ujrzałem jak wchodził znów do tego domu, z binoklami na nosie, z miną impertynencką i z tym owczym wyrazem, którego nic zniweczyć nie mogło. Bawił nie wiem jak długo, ale zdawało mi się że to trwało wieki, i przeszedł koło mnie nie zauważywszy nawet.
Nazajutrz, była to niedziela. Wczesnym rankiem Stefania wyszła z miss Corą. Miała w ręku książkę do nabożeństwa i kierowała się ku kościołowi, tak samo jak w dniu w którym ujrzałem ją po raz pierwszy. Ale któżby poznał w tej kobiecie idącej nierównym, gorączkowym krokiem, apatyczną istotę, której ruchy udawały starość, której życie samo zdawało się uśpione na zawsze. Gdybym był chciał jedynie zbudzić ją z tego letargu, mogłem tryumfować, córka Lińskiego należała teraz niezaprzeczenie do świata tych co czują, myślą, walczą i cierpią. Jeżeli to było wszystkiem com jej przyniósł, to doprawdy nie miała za co mnie błogosławić.
Szła ze spuszczonemi oczyma nie patrząc na otaczających; szła tak szybko iż angielka zaledwie nadążyć jej mogła i co chwila zwracała się do niej z jakąś uwagą, która jednak przechodziła bezskutecznie.
Stefania zdawała się zajęta zupełnie jedną myślą, zasłaniającą jej