Strona:PL Waleria Marrené-Dwoista 042.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wać pozorów, zdradzają się same, występują z otwartem obliczem. Mniejsza o to kto przychodził.
Żadne z nas jednak nie przypuszczało, by karty mogły odkryć się tak zupełnie, gdy po chwili drzwi otworzyły się szeroko i ukazała się w nich hrabina. Była panią siebie, tylko na bladych policzkach gniew, oburzenie, może boleść wytworzyły dwie krwiste gorączkowe plamy, a ręka, którą podnosiła do oczów lornetkę, trzęsła się widocznie.
Zapewne zdradziła nas miss Cora, ale nie było czasu zastanawiać się teraz nad tem, gra była zbyt poważna.
Przez minutę nowoprzybyła spoglądała na nas w milczeniu. Widziałem iż pani Zofia byłaby się chętnie skryła w mysią jamkę przed jej okiem. Hrabina nie raczyła odezwać się do niej i do mnie, tylko zwracając się do wnuczki wyrzekła wreszcie po francuzku jeden nakazujący wyraz:
— Stefanio, chodź.
Stefania zbliżyła się do babki z determinacyą łatwą do wyczytania z jej twarzy.
Hrabina chciała oprzeć się na niej i wyjść natychmiast, ale ona zatrzymała się bez wahania.
— Wiesz wszystko, babciu, tem lepiej. Nie jestem zdolna ukrywać się, kłamać, udawać.
Stara kobieta nie spodziewała się podobnego wystąpienia i przez chwilę widocznie myślała jak jej postąpić należy.
— Chodźmy! — powtórzyła wreszcie — co mi masz powiedzieć, powiesz w domu.
— Nie! — zawołała Stefania przywiedziona do ostateczności — raz trzeba jasno określić położenie. Widzisz sama, babciu, że kocham mego kuzyna, więc żoną innego być nie mogę.
Taktyka hrabiny zniweczona została temi słowami, zmieniła też odrazu obejście.
— A więc dobrze — rzekła z pogardliwą ironią — skoro chcesz koniecznie kłaść kropki nad literami, połóżmy je, tylko nie widzę w czem to zmienia położenie.
— Jakto? — zapytała nie rozumiejąc dokładnie.
Hrabina mówiła z wnuczką, ją jednę widziała, widzieć chciała, ja