Strona:PL Waleria Marrené-Dwoista 043.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

i Zofia nie istnieliśmy dla niej, traktowała nas jak gdybyśmy mieli jak w bajkach czapkę niewidkę na głowie.
— Nie pojmuję nawet zupełnie, dla czego upierasz się mówić mi podobne rzeczy i do tego jeszcze w tym domu?
— Jakto? — powtórzyła coraz bardziej zmieszana Stefania.
— Wiesz przecie dobrze, że ja na nic przystać nie mogę.
— Sądzę że to jest mój obowiązek.
— Obowiązek! — wybuchnęła babka — obowiązek! Ty mówisz mi o obowiązku. Obowiązkiem twoim jest spełnić moją wolę.
— Byłam ci zawsze posłuszną — rzekła drżącym głosem Stefania — i posłuszną będę, tylko nie tam, gdziebym się rozminęła z sumieniem.
— Sumienie! — powtórzyła — czegoż ludzie nie nazwą sumieniem? Pan Liński także spełniał obowiązek sumienia, kiedy przyszedł zakłócić nasz spokój, stanąć pomiędzy mną a tobą, jak stryj jego stanął pomiędzy mną a córką. Teraz przyszło mu to z łatwością, miałaś w żyłach krew jego. Ty zawsze byłaś dwoista i przez pół tylko należałaś do mnie. Ileż poniosłam walk, pracy, trudu, zabiegów, zanim zostałaś taką jaką być powinnaś. Jedna chwila zniweczyła wszystko.
Położenie moje było nie do zniesienia. Chciałem stanąć pomiędzy rozżaloną babką a Stefanią, zasłonić ją, ściągnąć na siebie gromy.
— Pani... — zacząłem.
Ale hrabina spojrzała na mnie wzrokiem pełnym obojętności i zdziwienia, dając mi poznać wyraźnie, że nie istniałem dla niej wcale.
— Ja mówię z moją wnuczką — rzekła dobitnie.
— Mówiąc ze mną, babciu, musisz z nim mówić także — zawołała Stefania — bo tu idzie o nas oboje. Masz słuszność, mam dwoistą naturę, czułam to oddawna. Nieraz wśród mierzonych wyrazów, konwencyonalnych pojęć, formułkowych zasad, któremi karmiono mnie, otaczano, zabijano, burze zrywały mi się w duszy, czułam jakieś pragnienia bez nazwy, jakby przemawiały do mnie mary nieznane językiem niezrozumiałym a ponętnym. Ja zawsze byłam obcą wśród świata, który nazywał się moim. Broniłam się próżnym myślom, tęsknotom, smutkom, chciałam uśpić rozmarzone serce, chciałam urobić się wedle twej woli. Daremnie, daremnie, kocham cię ale jestem córką mego ojca. Tego nikt odmienić nie może.