Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 013.jpeg

Ta strona została skorygowana.

nic; ja przeciwko temu walczyć nie chcę; nie mam czasu; sądź pani o mnie co chcesz, ale miej miłosierdzie! czyż nie widzisz, co się ze mną dzieje? Powiedz mi tylko to jedno słówko: gdzie ona jest?
Wziął jej ręce i ściskał je w swoich, wstrząsając z namiętnym wyrazem błagania.
— Wszak widzisz pani, że jestem spokojny; nie lękaj się! nie jestem tyranem, ani mężem z tragedyi; wiesz przecie, iż nie posunę się do żadnych ostateczności; powiedz, gdzie ona jest?
Oktawia, jak słusznie zauważył pan Tytus, nie była w ogólności przyjaciółką mężów; ten jednak zaczynał rzeczywiście wyjątkowo budzić jej litość.
— Nie wiem; przysięgam panu, że nie wiem! — odparła, usiłując wydobyć ręce z uścisku, który stawał się coraz gwałtowniejszym.
— Och! przysięga kobieca! — zaśmiał się sucho — czy sądzisz pani, że jestem dość naiwnym, by wierzyć jej jeszcze?
— Ależ ja nie przyszłabym tutaj, gdybym wiedziała, że niema Heleny.
Te słowa, chociaż pełne prawdy, potwierdziły tylko jego podejrzenia.
— Jesteście wszystkie przebiegłe, jak szatany! — zawołał — wszystkie umiecie kłamać, zwodzić, przysięgać; ale na Boga! ja na tem nie poprzestanę! ja muszę wiedzieć! ja wiedzieć będę!
W tej chwili gładkie pozory dobrze wychowanego człowieka znikły, a wszystkie pierwotne instynkta odzyskały swoje prawa. Ściskał jej ręce, jakby to czyniły żelazne kleszcze maszyn, zapełniających jego fabryczne zakłady; gotów