Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 039.jpeg

Ta strona została skorygowana.

pierwszy student uniwersytetu, że posiada nadzwyczajne zdolności, że wyjdzie na znakomitość.
— Patrzcie! jak spamiętała! — roześmiał się wesoło Lucyan — otóż, krótko mówiąc, w Krakowie lepiej jest, niż gdziekolwiek indziej; bo tutaj co wieczór prawie zagląda Władzio...
Dziewczyna, na sam dźwięk tego imienia, zarumieniła się znowu.
— Brzydki jesteś braciszku! — zawołała — z twemi domysłami.
— Czy na prawdę brzydki? o filutko! znam ja ciebie; gdybym nie zaczął mówić o Władziu, samabyś na niego naprowadziła rozmowę.
— Doprawdy, ty tego nie rozumiesz Lucyanie! — mówiła, zakrywając oczy długiemi rzęsami, — są rzeczy, o których nie chciałoby się wspominać nigdy, a słyszeć zawsze; bo jak słowo przychodzi na usta, to robi się gorąco na twarzy, a w oczach ciemno i wymówić go niepodobna, a serce tak bije, tak bije!...
— I powtarza każdem tętnem: Władzio, Władzio! nie prawdaż Anielko?
Rzuciła mu się na szyję, jakby chciała zmusić go do milczenia, lub zcałować mu z ust to imię.
— Trzeba przyznać — mówił znowu Lucyan — że ten Władzio ma niezły gust; jesteś śliczna, moja panno siostro!
Patrzała na niego nawpół uradowana, nawpół niepewna i niedowierzająca.
— Czyż naprawdę?
— Niby ty o tem nie wiesz!
— Nie; widzisz Lucyanie, on wydaje mi się tak mądry, tak piękny, tak dobry, tak doskonały... że... że...