Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 079.jpeg

Ta strona została skorygowana.

chciał odsunąć od niej troski wszystkie i cierpienia — przez miłosierdzie, powiedz przynajmniej, że mnie nie winisz!
Był przy niej, pochylony pod brzemieniem nieszczęścia. Miałaż powiększać to brzemię wyrzutami swemi? Przeszłość jej była niecofnioną! Cokolwiek się stało, uczucie sprawiedliwości mówiło jej, że była współwinną.
— Bądź spokojny! — szepnęła, patrząc na niego głębokim wzrokiem, pełnym łez, żalu, blizkim rozpaczy, a jednak z miłością, panującą nad wszystkiemi innemi uczuciami, — nie skarżyłam się dotąd, skarżyć się nie będę.
Było to wszystko, co powiedzieć mu mogła.
Otworzył ramiona: rzuciła się w nie bez wahania; ukryła twarz na jego piersi, ale na przekór słowom, wybuchnęła łkaniem.
Nie pytał o przyczynę łez, tylko tulił ją do siebie; a był to uścisk smutny, podobniejszy do uścisku dwojga rozbitków życia, niż szczęśliwych kochanków.
Chwila ta stanowiła smutną epokę w ich istnieniu; odtąd każde spojrzenie ludzkie zdawało im się szyderstwem; każde przyjazne słowo, miłosierdziem; a każde milczenie — groźbą. Zamykali się coraz szczelniej w ścianach domowych, ale w poufne rozmowy wślizgnął się przymus; odtąd pomiędzy nimi dwojgiem były przedmioty, których lękali się dotykać, a zakres ich rozszerzał się nieznacznie, sięgał coraz głębiej, padał niby cień na wszystko, co ich otaczało, i mroził im słowa na ustach. Odtąd były zakąty myśli i uczuć własnych, do których January zaglądać nie chciał.
Odtąd także wesołe młode głosy i śmiechy, jakiemi tak często rozbrzmiewała willa, ustały zupełnie. Anielka była chora, a Lucyan, może dla tego, może z powodu nagłego wyjazdu Władysława, sposępniał bardzo. Był to pierwszy zawód w jego życiu i łączył się z nierozjaśnionemi