Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 085.jpeg

Ta strona została skorygowana.

— Jesteś ostrzeżoną. Przyjechałam umyślnie. Warszawa nie jest tak odległą od Krakowa, by złośliwe poszepty tutaj nie doszły.
Była ostrzeżoną. Ale ostrzeżenie to było daremnem; wiedziała dobrze, iż poszepty te tutaj doszły i zaciążyły złowrogo nad głową jej dziecka.
Zrazu, choroba Anielki budziła tylko lekki niepokój; po pierwszej gorączkowej nocy, młoda dziewczyna wstała blada tylko i osłabiona; ale po kilku dniach, gorączka się powtórzyła; do niej przyłączył się kaszel suchy, ostry, który już opuścić jej nie chciał, pomimo ciągłych starań.
Cera jej stała się kredowej barwy, a gorący rumieniec rysował się na twarzy, odcięty, wypieczony, na kształt krwawej plamy.
Jednocześnie oczy nabierały blasku, niebieskie źrenice płonęły jak czarne, a usta spieczone, podobne były do ciemnego koralu. Nigdy w życiu Anielka nie była tak piękną; szeptały to wkoło niej niejednokrotnie zachwycone głosy. Ale mówiono jednocześnie, że Anielka ma suchoty, że piękność ta podobną jest do owocu, dojrzewającego pozornie i nęcącego najświetniejszemi barwami, w czasie, gdy robak ukrywa się w jego głębi.
Z Januarym stary doktor, który ją leczył, mówił otwarcie i nie robił żadnej nadziei. Od razu ta straszna choroba przybrała niezwalczony charakter, jaki ma często w latach pierwszej młodości, zwłaszcza, gdy się sprzymierzy z jakim moralnym czynnikiem. Wszelkie leki, ostrożności, przepisy, okazywały się bezskutecznemi.
Helena nie pytała się doktora o stan córki, lękała się potwierdzenia najgorszych swoich domysłów; pielęgnowała ją dnie i noce, nie spuszczała z oczów, jak gdyby było w jej