Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 094.jpeg

Ta strona została skorygowana.

W podobnych chwilach powstają niczem nie zwalczone gorycze, zatruwające życie całe; rodzą się nieuleczalne moralne choroby, zapanowywa pogarda dla tego świata, pełnego fałszu, niesprawiedliwości i moralnej nędzy, albo też przepala się w ogniu cierpienia ludzka natura; rodzą się wielkie bunty, lub wielkie przebaczenia; powstają wrogi ludzkości, lub jej służebnicy.
Lucyan cały wieczór dnia tego i noc całą układał w myśli gorączkowe zamiary. I nakoniec, ze szczęśliwą wyobraźnią młodości, która o niczem nie wątpi, roił, iż jemu przypadła w udziale rola zbawcy rodziny. Postanowił odszukać Władysława, wydobyć z niego tajemnicę, wyjaśnić nieporozumienie, — bo wszakże to mogło być tylko nieporozumienie, — i przyprowadzić żałującego do stóp Anielki.
Marzenia jego sięgały dalej jeszcze. Anielka, odzyskawszy spokój, musiała odzyskać zdrowie i wszyscy byli znowu złączeni, spokojni, szczęśliwi jak dawniej.
Tak przedstawiło mu się przynajmniej położenie przy promieniach wschodzącego słońca. Dzień był prześliczny, w przeźroczystem powietrzu jego młode oczy dostrzegały na skraju widnokręgu śnieżystą linią szczytów tatrzańskich. Świat był tak piękny, wiatr zachodni tak rzeźwiący, iż w podobny poranek nie mógł wątpić o niczem, a szczególniej o siłach własnych, o powodzeniu swoich śmiałych zamysłów.
Spał zaledwie kilka godzin, zerwał się razem ze słońcem; pilno mu było w czyn je wprowadzić.
Korzystając z samotności i ciszy panującej jeszcze w domu, upakował w małą walizkę, której używał czasem przy wycieczkach zamiejskich, najpotrzebniejsze rzeczy, potem dopiero otworzył szufladkę od biurka i przerachował pieniądze. Kasa jego była dość zaopatrzoną na podróż, którą