Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 009.jpeg

Ta strona została skorygowana.

W pokoju, zarzuconym książkami, przed wielkim stołem, suknem zasłanym, wśród roztwartych infolio notat i papierów, siedział młody człowiek z piórem w ręku i pisał.
Z pod pióra jego występowały na papier litery proste, ostre, śpiczaste, nie związane z sobą żadnym zaokrąglonym rysem; ale za to rękopism był czytelny, bez śladu poprawek i przekreślań, świadczących zawsze o wahaniu się myśli.
Chwilami podnosił spuszczoną głowę i patrzał przed siebie z brwią ściągniętą, ze sztywnym wzrokiem, jak gdyby szukał właściwego wyrazu, lub sięgał do głębin pamięci. Wówczas można było spostrzedz twarz bladą o wielkich, wybitnych rysach i jasne oczy niepewnego koloru.
Włosy ciemne, niedbale odgarnięte z czoła, okrywały jego potężne kontury, podobne do paryjskiego marmuru, rzeźbionego ręką mistrza. Czoło to było jakby przewiędłe i, choć gładkie, nie miało świeżości młodzieńczej. Znać było, że paliły się pod niem myśli, czy żądze, i nadały mu dojrzałość przedwczesną.
Pod łukiem brwi gęstych i śmiało narysowanych, były oczy jasne, o bystrem spojrzeniu, badawcze oczy myśliciela, które, w chwilach skupienia, miały stalowe odbłyski. Delikatne zagięcia ruchliwych nozdrzy świadczyły o sile i subtelności wrażeń. Zresztą, w twarzy tej pełno było mrocznych głębin, pełno kontrastów i rysów, zwykle wykluczających się wzajemnie.