Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 024.jpeg

Ta strona została skorygowana.

wina i Ludomir; posiadali domyślność serca. Gdy tymczasem my...
— Cóż my? — pytał wiecznie zakochany Emil.
— Oni kochali się z urzędu, że tak powiem, a my wypadkowo tylko. U nich miłość należała do obowiązków dobrze wychowanego człowieka, u nas do wybryków. U nich była ona na porządku dziennym; my strąciliśmy ją z tego stanowiska... chociaż w gruncie...
Wzruszył ramionami i znowu wziął się do dziennika.
— Powiedz-że nam, czem dzisiaj uczyniono miłość? — pytał dalej Emil, któremu brakowało jeszcze parę szpalt do następnego fejletonu.
January odwrócił oczy od dziennika, oparł się na łokciu i wyrzekł:
— I owszem. Chcecie wiedzieć, czem jest dzisiaj miłość? Jest to poprostu chorobliwy objaw odbitych wrażeń, jeden więcej dowód wpływu na jednostki ogólnie kursujących doktryn, któremi wszyscy mniej więcej nasiąknięci jesteśmy, a wreszcie... potęgi dziedziczności, której ulegamy.
— Tylko tyle? — wtrącił Emil.
— Ty, bo jesteś sentymentalny, również jak Ignaś, choć na inny, mniej szkodliwy, sposób; kochasz się we wszystkich ładnych kobietach, jakie spotkasz, i to przyznaję, jest dla mnie daleko zrozumialsze, bo ostatecznie ta lub inna...
Mówiąc to, January zrobił ruch tak pełny lekceważenia, iż nawet radykalny Konrad czuł się w obowiązku protestować.
— Ależ ty tego pierwiastku w życiu negować nie możesz; miłość jest to najbardziej ludzkie, a przez to samo najdoskonalsze ze wszystkich uczuć.
— O! porozumiejmy się; ja nic nie neguję, wierzę najzupełniej w atrakcyę wzajemną płci, tylko razi mnie