Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 081.jpeg

Ta strona została skorygowana.

że nie był zmuszony pracować, że mógł oddawać się studyom poważnym i wytknąć sobie kierunek, nie troszcząc się zbytecznie o powodzenie niezbędne dla tych tylko, dla których powodzenie jest kwestyą chleba powszedniego.
Okoliczności te wpłynęły zapewne na niepodległość charakteru, na absolutyzm doktryn jego. Dotąd nic nie zmusiło go do żadnego kompromisu z zasadami, do ustępstw, którym poddać się muszą ci, co pracowicie torują sobie drogę i zdobywają położenie.
January nosił głowę wysoko, jak ten, co nie potrzebował nigdy pochylić jej wbrew woli, i patrzał wprost w oczy bliźniego z dumą tych, co nie tylko nie upadli nigdy, ale nawet nie rozumieją upadku.
— Wiesz, że mi o to najmniej chodzi — odparł.
— Tak, tak, ponad materyalne zyski stawiasz zasady, ale pod tym względem, zdaje mi się, że jesteśmy sobie blizcy.
Jasne oczy Januarego zabłysnęły.
— Mylisz się — wyrzekł krótko — albo też znasz mnie mało; nie solidaryzuję się bynajmniej z waszem bladem, oględnem, słabem i doprawdy niedołężnem „Hasłem“.
Karol poczerwieniał. „Hasło“, była to jego słaba strona; każdą naganę swego dziennika brał za osobistą obrazę.
— Jednakże — zawołał, hamując się z trudnością — sądzę, iż pojmujesz doskonale, że stosować się należy do społeczeństwa, wśród którego żyjemy, do warunków chwili.
— Jest to argument półwiar, półprzekonań, wiekuista polityka półśrodków, która do niczego nie prowadzi.
— Wiesz, że w gruncie... — zaczął znów Karol.
— Tu nie chodzi o sam grunt, lecz i o pozór także — przerwał January. — Dość mamy tych prawd, kryjących się wstydliwie pod maskę fałszu, dość tych sił, marnujących się w bezczynności, dość niedołęztwa, schlebiającego duchowej