Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 082.jpeg

Ta strona została skorygowana.

apatyi. Nadewszystko zaś, dość tych podwójnych miar i wag, któremi posługujemy się wszyscy. Jeśli ludzie skrajnych przekonań nie wypowiedzą ich nigdy, będzie to tak zupełnie, jakby nie istnieli. W takim razie złóżmy pióro, zamknijmy „Hasło“, ono się na nic nie przyda.
— Mylisz się; szorstkiem wystąpieniem tylko zrazić i odepchnąć można.
— Prawda nie potrzebuje mizdrzyć się, jak zalotnica.
— Prawda jest to abstrakcya; nie chodzi o nią, ale o ludzi, których chcemy oświecić, nawrócić ku niej, o ludzi, których kochamy, o społeczeństwo, któremu chcemy przecież być użyteczni. Czynami naszemi rządzić powinna miłość, a miłość jest pokorną i cichą.
— Pokorną i cichą? — powtórzył szyderczo — oto wasze wielkie słowo. Tutaj stajemy u rodźwięku: ja nie pojmuję, ani pokory, ani ciszy, ani takiej miłości. To dobre dla dzieci, dla kobiet, dla wszelkiego rodzaju niedorostków umysłowych. Ja wierzę, iż prawidłowy rozkwit indywidualności osięgnąć tylko można w swobodnym rozwoju wszystkich władz, wszystkich uczuć, a tych nie rozwinie cisza i pokora, odwieczni sprzymierzeńcy rutyny.
Karol wstrząsnął głową.
— Słowa twoje są świetne — wyrzekł — ale w praktyce... pomyśl, że w dzisiejszym czasie żadne słowo marnie nie ulata z wiatrem; cóżby się stało, gdyby one weszły w praktykę?
— Nie rozdzielam nigdy słów i czynów — odparł dumnie — nie mam zwyczaju zastanawiać się nad mniej lub więcej utylitarnem znaczeniem prawdy, nie przykrawam jej z góry do pewnych kursujących doktryn. Skoro uznaję fakt, nie troszczę się o jego wyniki, jak matematyk, szeregując cyfry, nie troszczy się, jaki będzie ostateczny wypadek