Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 089.jpeg

Ta strona została skorygowana.

— Pracowałem, pracowałem — powtórzył pośpiesznie, jakby nie chcąc pozostawić żadnej wątpliwości po tym względem, i poprawił jednocześnie zbyt widoczny nieład swego ubrania.
— Pracowałeś nad czem? pracowałeś gdzie? — zapytał ciekawie January, oglądając się wkoło. Bo jak na złość, nie było nigdzie nawet zaczętego arkusza, któryby zdradzał twórczą myśl Emila; — przyznaj się raczej, że spałeś w najlepsze.
— Ależ nie, nie!... to jest... pisałem dość późno w noc i zdrzemnąłem się teraz trochę.
— Powtarzam ci: spałeś, spałeś; znać to doskonale, a co do wczorajszej pracy...
— Doprawdy, pracowałem; ja nie wiem, zkąd jesteś taki podejrzliwy.
Miał na prawdę minę zafrasowaną; wstydził się Januarego, którego surowe zasady i niezmordowana czynność znane były powszechnie.
— Nie udawaj! widziano cię wczoraj w Szwajcarskiej Dolinie.
— Bywam tam przecież jako fejletonista, z obowiązku.
— Z obowiązku także zapewne towarzyszysz pewnej pięknej pani.
Emil przetarł oczy, jakby chciał samego siebie przekonać, że nie śpi. Potem spojrzał znowu na Januarego. Odwiedziny jego, pytania jakie zadawał, wreszcie sam wyraz twarzy złagodzony, zbudziły w nim podejrzenie zmiany jakiejś.
Usiadł na łóżku i zaczął się śmiać.
— Odkądże to ciebie piękne panie zajmują?
Pytanie było wyraźne, ale spojrzenie i śmiech wyraźniejsze jeszcze.