Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 176.jpeg

Ta strona została skorygowana.

Przeciw niesprawiedliwości ogółu jednostka broni się jak może... podstępem.
— Rozumiem! udawać, kłamać, zdradzać.
— O! moja droga, jakie to wielkie słowa! Do czego ty je stosujesz? Tak mówi się tylko w kazaniach, lub w tendencyjnych powieściach, ale nie w potocznych warunkach. Konieczności życiowe wyrobiły natomiast formuły, któremi w podobnych razach posługują się wszyscy.
— To nic nie zmienia. Wiesz, że lubię nazywać rzeczy po imieniu.
— Źle robisz; bo czy jesteś pewna, że powinny one nosić miano, jakie im nadajesz?
— Jakto! teraz ja ciebie nie pojmuję.
— Widzisz, w naszym świecie, po większej części, niema zdradzonych, a więc niema i zdrady. Słowa stały się startemi liczmanami, bez istotnej wartości. Kłamstwo więc i tym podobne, są to tylko konwencyonalne wyrażenia, używane wówczas dopiero, gdy tajemnica, będąca czystą tajemnicą z komedyi, zostanie odkrytą.
— Ależ wszystko odkryć się musi.
— Moja droga, czyż ty wierzysz jeszcze, że prawda ma własność oliwy i, jak ona, na wierzch wychodzi. Ludzie powtarzają to na pamięć i trudno ich przekonać, że się mylą, dla tej wybornej przyczyny, mówi dowcipny komedyopisarz francuzki, iż wie się to jedynie, co odkrytem zostało. Gdy tymczasem każda piędź ziemi, każde serce ludzkie chowa tajemnice, które wiecznie tajemnicami zostaną. Stara bajka o dzieciach spartańskich, które karano nie za to, że kradły, lecz, że się na kradzieży schwytać dawały, jest kropka w kropkę kodeksem naszej moralności. Spartanie przecież mieli tę wyższość, że od dziecka uczyli przyszłych obywateli zasad społecznych. Gdy tymczasem, my dochodzimy do nich zbyt