Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 177.jpeg

Ta strona została skorygowana.

często późno bardzo, gdy się przekonamy własnym kosztem, że z balastem moralnym, jakim opatrzono nas na drogę życia, nie popłyniemy daleko.
— Ty nie mówiłaś mi nigdy podobnych rzeczy.
— Takie rzeczy mówić się nie powinny; mają one wartość, dopóki nie są wypowiedziane. Wołałam wprowadzić je w czyn. Ale dziś przyszłaś do mnie pod naciskiem twardej konieczności. Potrzebujesz dobrej rady. Ja ci jej nie dam; rada zwykle bywa bezpożyteczną; ażeby radzić skutecznie, trzeba być nie koło bliźniego, ale w nim samym. Wykładam ci natomiast niektóre zasady powodzenia. Masz dość inteligencyi, by z nich wyprowadzić wnioski dla siebie.
— Przez litość mów wyraźnie! Myśli moje są tak zmącone, iż żadnego wniosku wyprowadzić nie zdołam. Zdaje mi się, iż stoję między dwiema przepaściami, na jakimś powietrznym szczycie, z którego koniecznie w jedną lub drugą stoczyć się muszę. Cokolwiek ze mną będzie, ja czuje się zgubioną. Oktawio! niepowrotnie zgubioną!
— Tak bywa zawsze, — wybuchnęła z goryczą Oktawia. — W naszym świecie gubią się tylko kobiety szlachetne, jak w wojsku złożonem z tchórzów, giną koniecznie ci, którzy tchórzami nie są. Kaprys, miłostkę ukryć łatwo; wielkie uczucie się zdradza. Co dla pierwszej jest zaledwie ofiarą, dla drugiej stanowi męczarnie niepodobne do zniesienia.
— Zkądże ty wiesz to wszystko?
— To nie trudno. Otwierałam oczy i przypatrywałam się niekonsekwencyom, fałszom, okrucieństwom społecznym, i wyrobiłam sobie kodex postępowania, wystosowany głównie... przyznaję to... ku własnej obronie. Społeczeństwo nasze popełnia tysiące niesprawiedliwości, ale względem kobiety popełnia ich najwięcej: gdybym chciała zastanowić się