Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 030.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

są obyczaje i instytucye, które dobre w swojej chwili, zużywają się i stają niepotrzebne przy koniecznej przemianie stosunków. Wadą świata w takim razie byłoby to że żyje, społeczeństwa że postępuje, a żyjąc przeżywa i przetwarza. Musisz mi pani przyznać, że stagnacya jest śmiercią.
Na tak postawioną kwestyą odpowiedź loiczna być musiała po mojej myśli. Ale kobiety umieją wykręcać się od podobnych odpowiedzi, z instynktem istot, które od dzieciństwa skazuje wychowanie na moralne karłactwo, nie rozwijając w nich zdrowego myślenia, i które zwykle lękają się logiki, jak diabeł święconej wody.
Rozprawa nasza, nie wiem jakim sposobem, zeszła na ogólniki i zmieniła kierunek. Rozeszliśmy się dość późno. Panna Rozalia zawezwała Lucyana na jakąś naradę do siebie, a ja przez ogród skierowałem się ku oficynie, gdzie pokój mój przygotowano obok pokoju Lucyana.
Ale zaledwie stanąłem na progu drzwi szklanych, ujrzałem Stasię siedzącą na darniowej ławeczce o kroków kilka, za krzakiem bzu, który nam ją ukrywał. Widocznie musiała słyszeć całą naszą rozmowę. Przemykałem się pocichu niedaleko od niej, trochę zły i zawstydzony tem odkryciem. Ale dziewczyna powstała szybko i zbliżyła się do mnie. Twarzyczka jej trochę przybladła, oczy jednak były łagodne i zamyślone.
— Panie Jerzy, — rzekła, wyciągając do mnie rękę z dziecinną powagą, — panie Jerzy, słyszałam wszystko coś pan mówił. Pierwszy raz w życiu słyszałam podobne słowa; odtąd ręczę panu że chcę być, że będę „człowiekiem!..”
Ścisnąłem jej rękę i poczułem nawzajem uścisk szczery, silny, jej maleńkiej dłoni, i uczułem że uściskowi temu zawierzyć można, jak gdybym dotknął męzkiej ręki przyjaznej. Spojrzałem na nią: dziwna energia tkwiła w jej dzieeinnyah rysach, postanowienie błyszczało w o-