„Maryniu! Maryniu! tyle ci mam rzeczy do powiedzenia, że doprawdy nie wiem od czego zacząć. Za tydzień ma się odbyć mój ślub; wiem że przyjedziesz na niego z mężem i Antosiem, a jednak zdaje mi się że to niewiedzieć kiedy nastąpi, i zanim cię zobaczę, pilno mi podzielić się z tobą tem wszystkiem, co myślę i czuję, bo w głowie mojej chaos straszny. Pomóż mi go rozwikłać.
Naprzód muszę ci powiedzieć, że przyjechał tu oczekiwany przyjaciel Lucyana, pan Jerzy. Lucyan mówił mi o nim tyle razy, a zawsze tak poważnie, że nie wiem czemu, wyobraziłam go sobie starym i nudnym. Aż tu wczoraj zastałam go niespodzianie na ganku, rozmawiającego z babcią. Starym doprawdy nie wydał mi się wcale, choć Lucyan mówi, że ma już lat trzydzieści. Muszę ci go opisać, lubo czuję że dokładnie uczynić tego nie potrafię. Jest w nim jakiś wdzięk niewymuszony, jakiś wyraz łagodny, spokojny i energiczny zarazem, który chwyta za serce i myśleć każe. Postawa jego i ubiór nawet cechuje się rodzajem wytwornej prostoty. Średniego wzrostu, szczupły, z głową trochę naprzód pochyloną, uderza niecodziennym wyrazem. Wielkie jego, kwadratowe czoło, ocieniają włosy krótko przystrzyżone, koloru ciemno-blond, z gorącym, złotawym połyskiem. Oczy niebieskie, niezmiernie jasne i przejrzyste, mają jednak coś nieubłaganego w swoim spokoju, przypominają suche i spiekłe niebo pustyni, gdyby usta łagodne, z półuśmiechem smutnym i
Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 032.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.
LIST V.
STASIA DO MARYNI.