Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

śnie opadło z włosów; twarz wyrazista i piękna jaśniała dostojnością myśli i cierpienia. Zdjął z palca pierścień i wręczył go Jadwidze, mówiąc: „Siostro, oddaj to wybranemu serca swego, i oby wybór twój był dobry, a życie szczęśliwe.” Ksiądz poświęcił pierścionki i odbył się obrzęd zaręczyn, „Stanisławie, — rzekł do niego brat narzeczonej, — straży miłości twojej oddaję co mam najdroższego, serce siostry; pamiętaj że za jej łzę każdą, gdyby zapłakać miała, żądałbym krwi twojej.” Słowa te były złowrogie, a Stanisław rzekł poraz drugi: „Gdybym zapomniał o niej, niech nie znajdę spokoju w grobie nawet, i niech sam przecierpię, coby ona przecierpieć miała.”
— I wyrzekł to samo jeszcze poraz trzeci, — mówiła panna Rozalia, jakby sama do siebie, ciągnąc dalej powieść snu mojego, — na drugi dzień w chwili odjazdu.
Mnie doprawdy zaczynało się mącić w głowie. Byłże to sen? widzenie? Nie pojmowałem sam jakim sposobem to co dla mnie było tylko chaotycznym obrazem, dla panny Rozalii wiązało się w całość, było powieścią przeszłości, rodową tradycyą.
— Czy to już wszystko? — spytała wkońcu powolnie.
— Nie, — odparłem, — ale koniec snu mojego jest smutny...
— Mów pan, mów, — wyrzekła, — przeszłość nasza jest smutną, wiem to nie od dzisiaj. Cóż widziałeś dalej?
— Widziałem Jadwigę chorą, opuszczoną, widziałem ją tutaj znowu wraz z bratem. Róże zeszły z jej lica, swoboda z czoła, wzrok bystry i niespokojny zwracał się na wszystkie strony, szukając tego, który był oddalony. Widziałem jak twarz jej brata stawała się coraz bardziej smutną i surową. Nie mówił nic o nim, otaczał siostrę staraniem, miłością; ale gniew, nienawiść i pogarda szarpały jego sercem, bo był bezsilnym przeciw jej boleści, przeciw jego niewiarze, i choć marzył o zemście, wahał