Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 104.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jego zdała mi się ulgą; potrzebowałem zobaczyć żywą istotę, niewmieszaną w koło gniotących mnie wypadków.
Musiałem być bardzo zmieniony, bo doktór zbliżył się do mnie, popatrzył i wziął za puls.
— Odpocznij pan, rzekł, masz gorączkę; ta noc ostatnia przechodziła twoje siły.
W istocie dłoń moja była rozpaloną, a wszystkie pulsa biły szybkiem tętnem.
— Powiedz mi pan, zawołałem, podnosząc wzrok na niego, czy przeszłość może ciężyć jak fatum na teraźniejszości? czy los istoty żywej może być naznaczonym z góry? czy człowiek jest tylko ślepem narzędziem sił niewidzialnych, niby maryonetka w nieznanem ręku?
Doktór spojrzał na mnie zdziwiony i wziął za puls powtórnie. Ale wyrwałem mu rękę niecierpliwie.
— Mówię na seryo, rzekłem, być może iż mam gorączkę, ale wierzaj mi pan, myśli moje są aż nazbyt jasne.
Doktór zamyślił się.
— Znam w części, odezwał się po chwili, tradycye tego domu; ale nie pojmuję jak można na seryo stawiać podobne pytanie. Zostaw pan legendy kobietom i dzieciom; czyż one mogą wpływać na czyny myślącego człowieka?
— Jednak, rzekłem, są fakta niewytłumaczone.
Są zapewne, odparł z uśmiechem, dla tych, którzy koniecznie chcą ich dopatrzeć. Losy ludzkie mają wieczne analogie, które istnieć muszą, póki ludzkość trwać będzie, a które zawsze pod jedną formę naciągnąć się dadzą. Po rozwadze i spoczynku, uśmiechniesz się pan sam z tych zapytań, które z pewnością powstały w umyśle panny Rozalii; choruje ona na to oddawna.
— Jakto?.. spytałem zdziwiony.
— Umysł jej, uderzony stratami jakie poniosła, zachował ich wrażenie w dziwnej formie. Jestto idiosynkra-