Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 119.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ona pozostała nieskalaną w myśli mojej. O, gdybym mógł przynajmniej pogardzić nią zupełnie; ale i to niepodobna. Czyż ona wie sama co zrobiła? czy jak dziecko szalone nie zwróciła się, chcąc mnie zranić, przeciwko samej sobie? Ona byłaby inną, gdyby się wsparła na mnie. Ale nie, to łudzenie się jest niegodnem mnie..... Widzisz wszystkie rany mego ducha; odkrywam je przed tobą jednym, nie szukając już lekarstwa, bo zaczynam wierzyć że ono nie istnieje. Ale życie takie jest mi nieznośnym ciężarem, i co wieczór po dniu pracowitym upadam znękany, bezsilny, szukając snu, który mnie unika. Myśl zagłuszona we dnie, w nocy odzywa się cierpieniem i nie pozwala mi nawet skosztować słodyczy chwilowego zapomnienia. Oto masz obraz wewnętrznego życia mego.
Niezadługo pewnie powrócę do Warszawy, bo pobyt w każdem obcem mieście po dniach kilku staje mi się nieznośnym; więc pocóż włóczyć z miejsca do miejsca boleść nieuleczoną?
Paryż zatrzymał mnie najdłużej. Olbrzymia stolica duchowego świata musiała oddziałać na mnie; powitałem ją z poszanowaniem, choć wiem że kryje w sobie nędzę i rany, brudy i zbrodnie; ale powitałem w niej najwyższy wyraz dzisiejszej cywilizacyi, przodownicę zbawienia świata na drodze wiedzy. Przez kilka dni nawet lżej mi tu było oddychać; miałem listy do ludzi nauki, którzy byli mi tutaj przewodnikami, wprowadzili mnie w koła bratnich inteligencyj. Poznałem osobistości, których imiona nauczyłem się oddawna wymawiać ze czcią; lecz i pomiędzy niemi nawet uczułem się samotny z swem cierpieniem. Zawód to był wielki. Ujrzałem z boleścią, że moje dawne pragnienia pozostały już wspomnieniem tylko; wszystko przewiało mi w duchu bezwiednie. Codzień odkrywam, że boleść ta głębsze niżem to sam mógł pojąć zrazu, zapuściła korzenie w mojej duszy. Hardość serca powiększa