Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 141.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dach, otulając Alinkę od rozszalałego wiatru, lekki jak ptak co rozpuścił skrzydła, pragnąc, by chwila ta nie miała końca, by wschody, jak w widzeniu Jakóba szły aż do nieba... Spoglądałem na Łucyę, idącą naprzód i zwracającą się ku nam z pół uśmiechem tęsknym i wdzięcznym.
Tak zaszedłem aż do jej mieszkania, sam prawie nie wiedząc o tem. Brygida wybiegła naprzeciwko nam niespokojna, i biorąc dziecię z objęć moich, powitaniem serdecznem uwolniła mnie od oklepanych frazesów, na które w chwili tej zdobyć się nie byłem w stanie, mówiąc kto jestem, opowiadając o rannem spotkaniu. U wód, między współziomkami, znajomości zawierają się szybko; wkrótce ujrzałem się na przyjaznej stopie, w tym saloniku obok niej, gdzie jak do raju zaklętego wzrok mój sięgał napróżno. I wówczas w sercu mojem stała się dziwna cisza, zdawało mi się, że gorączka dnia tego i nocy, była snem marnym tylko; ta cisza, był to ostatni urok rzucony jej obecnością, ona to pozwoliła mi jasno spojrzeć na nią i zrozumieć, że wrażenie pierwsze kłamstwem nie było; po nad cały tłum pełzających serc i myśli, mogliśmy spotkać się oko w oko, wśród czystej i niebezpiecznej atmosfery wyżyn. Czar, który padł na mnie, nie był czarem piękności samej, bo piękność jej nawet szła od ducha; wiele łez, wiele bolów złożyło się na nią, Bóg wiedział. Jam przeczuł...
Ciszy tej szukałem potem wśród namiętnych szałów napróżno, a czułem, że tylko przy niej odnaleźć ją mogłem. Odtąd dzieje serca mego stały się nieustannem pasmem wrażeń, budzonych źdźbłowemi wypadkami życia, a duch mój jak harfa drgał wiecznie pod jej dłonią, smutkiem, rozpaczą, tęsknotą i szałem. Pojmą to i zrozumieją ci tylko, co jak ja złożyli serce i życie w jedną wielką miłość, i po za nią przestali pojmować możliwość bytu. Bezwładnego każda chwila przykuwała silniej, tysiącem pajęczych, a nierozerwalnych nici codziennych stosunków.