jest literatura nasza, a które przy każdym pisarzu wyliczać byłoby jednostajnością. W wielu trzeba być nurkiem, ażeby z nich jakową perłę ułowić. My jednak będziemy jako pszczoły, które z kwiatków słodycz wyssawszy nie zostawiają ich jak inne robactwo wycieńczonych i skaleczonych“.
Pomimo tak stanowczo postawionej zasady, która kazałaby się domyślać ślepego panegiryzmu, Brodziński widzi i wskazuje bardzo trafnie usterki wielu dawnych autorów. Fakt ten świadczy o krytycznym zmyśle, który rozwijając się coraz gruntowniej przy ciągłych badaniach i pracy literackiej rozpierał i miażdżył zbyt ciasne zasady, jakie sobie z góry założył.
Trzeba więc w Brodzińskim rozróżnić dwie strony, niezawsze w zgodzie będące, teoretyczną, silnie zarażoną błędami wieku, i praktyczną, nieporównanie od niej wyższą. Wbrew temu co się często spotyka, zdania jego były najczęściej więcej warte od ogólnie stawianych zasad. Zdrowy rozsądek, którym celował, brał górą nad konwencyonalnemi pojęciami.
Brakło mu jednak odwagi być samym sobą do końca, brakło mu więcej jeszcze może śmiałej konsekwencyi myśli, która nieraz prowadzi człowieka w imię logiki i prawdy tam gdzieby zajść nie myślał i rozrywa już świadomie wszelkie z góry narzucone zasady, skoro te faktycznie zachwiane zostały. Czynił to jednak nie z braku odwagi, ale z powodu niedowierzania sobie, nie dlatego by cofnął się przed wypowiedzeniem jakiego bądź przekonania, tylko że do tego przekonania sam w sobie nie doszedł, i nie rozjaśnił go wyraźnie we własnej myśli.
Zobaczymy to nietylko przy rozbiorach literatury krajowej gdzie pomimo zapowiedzi iż tylko miód wysysać będzie, okazał się bystrym krytykiem, ale więcej jeszcze w kursach estetycznych, w których napróżno starał się pogodzić sąd sprawiedliwy z formulami z góry nakreślonemi.
Gdyby bowiem Brodziński był ściśle konsekwentnym, to postawiwszy jako najwyższy cel literatury pożytek, powinien był dawną literaturą Polską, która najwierniejszą była tej zasadzie, postawić na czele literatur europejskich.
Nie czyni tego jednak, bo nie pozwala mu na to smak estetyczny silnie rozwinięty, ale pomimo to zasady nie cofa, co najwięcej rozszerza ją tak bardzo, iż zatraca zupełnie pierwotne założenie. Postawiwszy zarówno w kursach i w rozprawach jak np. O dążeniu literatury polskiej, zasadę iż: „użytek jest pierwszą wartością utworu“ Brodziński, który sam nie mógł się w wielu razach z nią pogodzić, zręcznie omijając tą trudność nadawał
Strona:PL Waleria Marrené-Kazimierz Brodziński-studyum.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.