Wypowiedział w niej swoje literackie credo i określił jasno stanowisko, jakie zająć zamierzał.
Była to właśnie chwila, w której ciasne formy tak zwanej klasycznej formy krępowały wszelki polot samoistnej myśli.
Wymowny, dowcipny, gładki i złośliwy Osiński stał się głównym rzecznikiem tego kierunku, on też był bożyszczem opinii. Dziwić się temu nie można, ogół zazwyczaj wybiera sobie za ulubieńców ludzi, którzy nie przenoszą go miarą swoją, co nie rażą ani nowością poglądów, ani żadnym pierwiastkiem niezrozumiałym dla średniego umysłowego poziomu. Ogół lubi wznosić na piedestał wielkości swoją własną miernotę, bóstwie przymioty, które w sobie odnajduje i sobie samemu palić kadzidła w osobie swoich ulubieńców.
Geniusz zatrważa ludzi, a jak słusznie powiedział Bagchot w Prawach rozwoju narodów, każden, co przynosi myśl nową uważanym jest poniekąd za nieprzyjaciela przez ludzi, których idee ułożyły się do pewnej równowagi, skoro równowaga przez tego nieproszonego gościa jest zakłóconą.
Tutaj leży tajemnica wielu sław i wielu niepowodzeń. A jednym z powszednich przykładów podnoszenia mierności nad istotną wyższość była cześć ogólna dla Osińskiego.
Tymczasem potrzeba reformy literackiej leżała w koniecznościach czasu, ciasne formuły Boileau nie mogły starczyć nowym prądom, zanim zawrzała sławna walka klasyków z romantykami, już niewzruszone zasady pierwszych kwestyonowane były przez tych nawet, którzy z romantyzmem nic nie mieli wspólnego.
Kiedy Towarzystwo przyjaciół nauk miało zamiar ogłosić rozprawę o rozmaitych rodzajach poezyi w ten sposób, by te rozprawy stanowiły prawidła poetyczne, do którychby się odnieść można w każdym razie wątpliwym, i rozdało je do opracowania członkom swoim, Franciszek Wężyk miał sobie powierzony dział poezyi dramatycznej, ale w pracy tej dopuścił się tak gorszących herezyj względem panujących zdań, iż Towarzystwo odmówiło jej swojej sankcyi i rozprawy tej nie wydrukowało.
Sam Osiński nawet, naczelnik klasyków, osławiony później zparodyowaniem Dziadów Mickiewicza
Ciemno wszędzie, głupio wszędzie,
Nic nie było, nic nie będzie.
tłumacząc Horacyuszów Corneilla, poczynił w nich niektóre zmiany gwoli większego prawdopodobieństwa, a nawet poważył się od-