Szyllera, bo każdy z nich dla swojego pisał narodu, według właściwego mu gustu“.
Tym sposobem, zamiast chwytać przelotną, przemijającą stroną kwestyi, wstrząsającej wówczas cały świat piśmienniczy, brał on ją głębiej nierównie przez namiętna walkę stronnictw, dopatrywał jej nieprzemienny charakter, i na miejsce chwilowych argumentów, stawiał wiekuiste zasady, na których wspierać się musi każda sztuka i każde piśmiennictwo.
Głos ten bezstronny, rzucony jak rószczka oliwna pokoju pomiędzy zwaśnionych zapaśników, jak zwykle bywa, w chwilach gwałtownej zażartości i zaślepienia, należycie ocenionym nie został.
Zamiast pogodzić walczących, Brodziński stał się podejrzanym w obozie klasyków, a u romantyków nie zyskał uznania. Jedni i drudzy widzieli w nim antagonistę.
Jan Śniadecki wystąpił w imieniu pierwszych w dzienniku wileńskim (w numerze styczniowym 1819 r.). Nie wymienia on wyraźnie Brodzińskiego, przecież znać, że pisze pod wrażeniem jego sławnej rozprawy, że wszystkie pociski szyderstwa i oburzenia, któremi miota, ku niemu są wymierzone.
Niestety, pociski te były arcy-słabe, znakomity myśliciel i uczony, zstępując w szranki zapasów piśmienniczych, wdał się widocznie nie w swoje rzeczy i naraził na szwank powagę, zdobytą na innem polu, dając smutną miarę ciasnoty swoich pojęć o poezyi, a to tem bardziej, że przemawiał w tonie nieomylnego profesora, karzącego rzeszę nieumiejętnych żaków. Naprzód stara się on określić granice i zasady poezyi, i przyznać trzeba, że w tym względzie nie wysila się wcale ani na nowość, ani na głębokość pomysłów. „Prawdziwa poezya, pisze, może być tylko klasyczną, wszystko zaś jest klasyczne, co stosuje się ściśle do prawideł, jakie dla Francuzów zakreślił Boileau, dla Polaków Dmochowski, a dla wszystkich wypolerowanych narodów Horacy.“
Dalej, jako zaślepiony jednostronnością, nie mogąc pojąć piękności utworów Shakespeare’a, Śniadecki bardzo sumarycznie się z nim obchodzi, dowodząc, iż „jestto pisarz nieokrzesany i karczemny, że nie ma w jego dziełach ani jednej tragedyi, tylko drammy rodzaj zły i zamiarom sceny przeciwny“.
Wprawdzie napisawszy to wszystko, autor przyznaje Shakespearowi niektóre zalety i ubolewa, że nie był należycie wykształcony, a dalej zastanawia się, czy w tym ostatnim przypadku Shakespeare byłby lub też nie był pisał? Pytanie to najlepiej
Strona:PL Waleria Marrené-Kazimierz Brodziński-studyum.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.