zów, czułem, że krok podobny ludzie nazwą szaleństwem, że sam Onufry spojrzy na mnie jak na szaleńca. Ale ja szaleństwo to spełnić chciałem, pragnąłem go, i tę niebaczną miłość, zrodzoną przed chwilą dopiero, stroiłem we wszystkie wysokie marzenia. Nie przyszło mi nawet na myśl zbliżyć się do córki bankiera, poznać jej usposobienie, umysł, serce. Nie; wiedziałem, że była szlachetną, skoro zrzekła się wszystkiego, by ocalić pamięć ojca, odważną, skoro nie zlękła się ubóstwa, że była samotną, opuszczoną, zranioną we wszystkich uczuciach, i z niecierpliwością dziecka chciałem jak rószczką czarnoksięzką zmienić warunki jej istnienia, powrócić jej wiarę w ludzi, w życie i szczęście, wiarę, którą utracić musiała. Nie wiedziałem jeszcze wtenczas, że są rzeczy niepowrotne
Stałem obok starego komisanta w czasie gdy te wszystkie myśli snuły się w mojej głowie; on z pewnością odgadnąć ich nie mógł, i wnosząc z milczenia mego, że znudził mnie swą rozmową, wyrzekł ze zwykłą pokorą:
— Ale ja zatrzymuję pana tutaj, mówiąc o rzeczach, które pewno nie zajmują go wcale; przepraszam.
I skłonił mi się nieśmiało.
Ten człowiek nie znał serca ludzkiego, nie miał najmniejszego pojęcia wyrazu twarzy, lub nie patrzał na mnie, inaczej, byłby odgadł burzę szaleństwa wrzącą w duszy mojej. Podniosłem na niego wzrok zmącony i rzekłem drżącym głosem:
— Chciałbym widzieć się z panną X.
Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 020.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.