Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

oddała mi rękę, wstąpiła na nową drogę zbytku przepychu i błyskotnego życia, a piękność jej, nieugięta duma, chłód oblicza i jakieś piętno tajemnicze a niepospolite, zaciekawiało ludzi. Zresztą świat zwykle wielbi tych, którzy pogardzają nim w głębi ducha. Leonora była wielbiona i lubowała się w atmosferze hołdów.
Ja nie pojmowałem tego, jak wielu rzeczy w mojej żonie; ale ten nowy zwrot naszego życia stawał mi się coraz bardziej nieznośnym. Lubiłem ciszę, spokój, pogodne uczucia, skromne rozrywki, a otaczał mnie gwar i zamęt; kryłem więc znużenie moje, i śledziłem coraz baczniej tę, co jedynie obchodziła mnie na świecie, Leonorę. Czasem gdy wsparta na mojem ramieniu wchodziła na bal lub zgromadzenie, oczy jej przenikliwe przebiegały tłum otaczający; ale czasem w jej wzroku zapalał się ów blask nieubłagany, — czemu? nie pytałem daremnie, ale idąc za kierunkiem spojrzenia, nie mogłem zrozumieć go także. Czasem idąc ulicą zemną, zbladła nagle i ręka jej zadrżała konwulsyjnie, ale zapytana nie dawała mi odpowiedzi. Życie nasze na pozór błyskotne i świetne wlokło się wśród jednostajnych zabaw i rozrywek świata; z rana wizyty, sprawunki, potem stroje, obiad wystawny, teatr lub koncert, w nocy bal, i codzień jedno i toż samo. Upadałem ze znudzenia i niesmaku, gdy znowu nowa nadzieja zajaśniała mi w życiu, nadzieja upragniona całem sercem; nadzieja ojcostwa. Od tej chwili Leonora stała mi się podwójnie drogą; wola jej, kaprys nawet, był dla mnie prawem; z uczu-