Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 066.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kłamał gdy mówił, że powrócił do niej sam z siebie; powrócił, bo ją spotkał spokojnie królującą w świecie, i wówczas dopiero pożałował tego, co sam odrzucił. Leonora miała słuszność, że dla tak nędznego cierpienia nie miała litości; a jednak scena ta podsłuchana przypadkiem, rozwiązała ostatnie ogniwa, które mnie z nią łączyły: ta kobieta, której zemsta była jedynym celem życia, która jej poświęciła wszystko mimo piękności, dumy i wierności swojej nawet, budziła we mnie wstręt tylko. Zresztą serce moje przesycone goryczą, od dawna już bić dla niej przestało; dotąd cierpiałem tyle, że ostateczna chwila tej pierwszej szalonej miłości przeszła prawie bez bólu. Czegóż żałować mogłem? Z Leonorą nie zrywałem serdecznego związku, on nie istniał nigdy; nie traciłem złudzeń żadnych, odbiegły mnie od dawna; jedynym węzłem, który nas, łączyć powinien, był syn, ale czyż ona z ducha była matką jego? Dziecię to było wypadkiem w związku, który przyjęła z wyrachowania tylko, związku nienawistnego, i obchodziło ją równie mało jak ja sam.
Rozstaliśmy się spokojnie, bez próżnych słów, skarg i wymówek. Po kilku latach pożycia, wychodziłem z małżeństwa złamany na duchu, straciwszy więcej stokroć niż wiarę w ludzi, wiarę w samego siebie zrażony do świata, lękając się każdego z nim zetknięcia, i jak starzec pragnący tylko ciszy i spokoju. Ostatnie lata zdały mi się wiekami męki. Rozbitek życia, nie unosiłem nawet skarbów wspomnień; pamiątki moje były gorzkie i zatrute, prze-