Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pozbawiony tego do czego ma prawo każdy z nędzarzy.
Wolno mi było wprawdzie bawić się w miłostki i namiętności, mogłem roznosić w koło hańbę i nieszczęście, rozrywać węzły rodzinne, których sam byłem pozbawiony; ale właśnie to jedno uczucie godne mnie, miłość szlachetna i uświęcona obowiązkiem ta wzbroniona mi była. Rozważałem z piekielną goryczą tę jedną z tysiącznych niekonsekwencyj socyalnych. Niestety, znamy je wszyscy prawie w teoryi; ale dopiero gdy stajemy się ich ofiarą, pojąć możemy w całej rozciągłości złe jakie sprawić mogą.
Życie moje było stracone; uczułem to w chwili gdym się budził do życia, i zahartowany, silny, świadomy siebie byłem właśnie w stanie podołać wszystkim warunkom bytu. Szczęściem dotąd szło o mnie tylko; miłość i cierpienie moje nie wybiły dotąd na zewnątrz: postanowiłem zamknąć je w sobie jak w grobie, postanowiłe milczeć i nie zdradzić się nawet spojrzeniem, jak gdyby podobne uczucie nie miało tej promieniejącej magnetycznej siły, która wymyka się woli naszej.
Zwykły to sofizmat zakochanych, zwykły wybieg przed własnem sumieniem. W dobrej wierze uczyniłem to postanowieniem niepodobne do wykonania, i rozliczywszy się z przeszłością i obecnością, po tej strasznej burzy, jaką przechodziłem od wczoraj, spokojnie trochę spojrzałem w przyszłość.
Bo w końcu cóż zmieniło się w koło mnie? Czyż nie miałem pozostać razem z Anielką, pod jej słodkim wpływem? Czyż co rano nie patrzyłem w jej