Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mioty nawet, jakie posiadałem, popychały mnie w nią nieprzepartym prądem. Potrzeba mi było serdecznego związku jak powietrza do oddechu; bez niego życie stawało mi się ciężarem. Stworzony byłem na dobrego męża i ojca rodziny; zbiegiem okoliczności postawiony obok kobiety dobrej, młodej, łagodnej, musiałem ją pokochać, a teraz znajdowałem się w położeniu bez wyjścia; tę miłość zmuszony byłem kryć i tłumić jak zbrodnię, nie wolno mi było pożądać nawet wzajemności. I cóż dziwnego, że w człowieku postawionym w tak fałszywych warunkach budziły się pod niesprawiedliwym uciskiem wszystkie brudne żądze, które inaczej nigdyby nie powstały w piersi mojej? Cóż dziwnego, żem nienawidził i zazdrościł człowiekowi, co te same uczucia mógł wypowiedzieć głośno z podniesionem czołem, że czując jak niesłusznie cierpiałem, cieszyłem się, żem nie cierpiał sam jeden?
Jest tajemnicza Nemesis rządząca moralnym światem; ona to sprawia, że złe każde w ustroju społecznym wyradza koniecznie złe następstwa, które stanowić powinny jego moc uleczającą. Nemesis ta jest straszną, dopóki nie poznana przemawia daremnie, upadkiem, zbrodnią i szaleństwem pokoleń wskazując napróżno, że złe owoce ze złych korzeni pochodzić muszą, że indywidua są więcej ofiarami niż sprawcami złego. A biada społeczeństwu, dopóki nie zrozumie i nie usłucha tego groźnego głosu!
Ale Władysław nie mógł odgadnąć myśli moich, i musiało go dziwić uparte milczenie, z jakiem przyjmowałem serdeczne słowa jego, bo dawniejszy nasz