Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sie. Życie, jakie wiodła, wywarło na nią swój wpływ konieczny. Dawniej jeśli nie odpowiadała miłości mojej, miała przecież jakieś chwile wzruszenia, chociażby dumy i gniewu; teraz wszystko to wygasło i znikło; prócz cudnie pięknych kształtów ciała, nie pozostało w niej nic kobiecego.
— Masz słuszność, odparłem, nie chcąc dać poznać po sobie doznanego wrażenia; wspólny interes zbliżyć nas powinien.
— A! wyrzekła z pewnem lekceważeniem, bawiąc się brylantowym medalionem zawieszonym na szyi. I jakiż to interes?
— Czy nie zapragnęłaś nigdy być wolną, Leonoro?
— Wolną? żartujesz ze mnie; alboż wolną nie jestem?
W tych słowach był nieudany akcent prawdy: względnie do pojęć i pragnień swoich, ona była wolną zupełnie. Przygryzłem wargi, widząc, żem wszedł na niewłaściwą drogę, ale rzeczywiście położenie moje było trudne: potrzebowałem jej, a ona mnie wcale nie, cała wyższość była po jej stronie.
— Więc ja mówić będę otwarcie, wyrzekłem, widząc, że omyliła mnie nadzieja współpragnienia i współdziałania ze strony żony: potrzebuję wolności zupełnej, potrzebuję zerwać małżeństwo nasze.
Leonora zmierzyła mnie od stop do głowy wzrokiem, który tak nawykł do szyderstwa, że już innym być nie mógł.
— Rozumiem, powiedziała w końcu z uśmiechem: chcesz się ożenić; widzę że zmiana w tobie jest pozorną tylko, w gruncie rzeczy pozostałeś zawsze jednakim.