Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 137.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sądzę, że mało cię to obchodzi, odparłem, hamując gniew wznoszący się we mnie jak fala, choć w istocie nie wiem co wzbudziło go w tej chwili, ta kobieta czy położenie, które czyniło mnie zależnem od niej.
Zamiast odpowiedzi, Leonora wzruszyła tylko ramionami, wyraźnie dając mi poznać, że nie myliłem się w tym względzie, i znów czekała co powiem dalej.
— Potrzeba mi rozwiązać małżeństwo nasze, mówiłem zdobywając się na głos spokojny; w tym celu przybyłem do Warszawy, w tym celu udaję się do ciebie, bo mi potrzebne przyzwolenie i współdziałanie twoje.
Na ten raz słowa moje wyraźnie domagały się odpowiedzi; Leonora jednak milczała chwilę, namyślając się nad nią.
— Rzeczywiście, odparła w końcu: postanowienia twoje od dawna stały mi się zupełnie obojętne; ja sama dla siebie nie pragnę wcale rozwiązania więzów małżeńskich, które mi ciążyć przestały; dla czegóż więc miałabym brać udział w sprawie rozwodowej, która może mi tylko przynieść krzywdę w opinii świata?
Miała słuszność i postawiła mi ciężką kwestyę: w imię czego współdziałania jej żądać mogłem? Zbyt dobrze znałem świat, by wiedzieć, że człowiek czyni już wiele dla bliźniego, skoro nie wpycha go w przepaść otwartą, że bezinteresowną pomoc zdolni są tylko dać drugim rozmarzeni szaleńcy; Leonora z pewnością do tej ostatniej kategoryi liczyć się nie mo-