Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 171.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Władysław wzruszył ramionami.
Upominaj się pan o to u każdego człowieka, co spotkasz, u każdej kobiety, którą zobaczysz, bo tego co tu stoi nie wymyśliło jedno indywiduum. Złożyło się na nie tysiące uśmiechów, półsłówek, żartów niebacznych; tu stoi wyrok i sąd społeczeństwa całego, przeciwko którego zasadom i formom przekroczyłeś pan i panna Aniela.
— Ona! zawołałem; w czem przekroczyła ona? Czy świat ma nad nią prawo potępienia dla tego, że powróciła mi wiarę i odwagę do życia, że jak Anioł pocieszyciel stanęła w domu moim nawiedzonym gromami nieszczęść, że powróciła wiarę zwątpiałemu, nadzieję zrozpaczonemu? że stała się żywem błogosławieństwem Bożem dla wszystkich co ją otaczają?
— Alboż świat w to wchodzi? odparł Władysław. On widzi tu tylko miłość dwojga ludzi, którym się kochać nie wolno.
— Alboż ja przybyłem tutaj z myślą pokochania jej? wyrzekłem. Zespoliła nas wspólna troska około chorej matki. Widziała, żem był smutny, nieszczęśliwy, żem potrzebował serca, i ukochała mnie. Nie kusiłem się o to, nie marzyłem nawet. Ta miłość, którą świat śmie brudzić i potępiać, jest przecie czystą bez skazy, prawie bez nadziei, i byłaby może wiecznie pozostała niewyznaną, nieświadomą siebie samej, gdybyś ty nie wmieszał się pomiędzy nas Władysławie. Gdyś zażądał jej ręki, zrozumiałem dopiero, że siostrę oddałbym ci za żonę ze szczęściem, a jej nie mogłem. Ona także pojęła wówczas, że