Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 010.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

drzwi przeciwległych wyszła służąca, przez chwilę popatrzała na kobietę w żałobie i zapytała:
— Pani zapewne chce widzieć się z panem adwokatem?
— Tak jest moja panienko.
— To trzeba przyjść później, albo też rano, teraz adwokaci są na sądach.
I udzieliwszy tej wiadomości, zeszła ze wschodów.
Kobieta tak mało widać obeznaną była z rutyną prawną, iż szczegół ten był dla niej nowym, chciała więc odchodzić według otrzymanej rady, gdy jakiś młody mężczyzna, zatrzymał się przed drzwiami u których stała, wyjął klucz z kieszeni i otworzył je gotując się do wejścia.
— Pan adwokat — wyrzekła drżącym głosem interesantka.
— Tak pani — odparł zatrzymując się na progu i mierząc zdziwionym okiem kobietę, co tak nieśmiało przystępowała do niego.
— Ja chciałam właśnie zasięgnąć rady — ciągnęła dalej, widocznie zdobywając się na odwagę.
— A więc służę pani — odparł młody człowiek, który trafem o tej niezwykłej godzinie, powrócił do siebie.