Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 012.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan znałeś go dobrze — mówiła dalej wdowa, zatrzymując się na wspomnieniu nieboszczyka, tu bowiem był początek jej nieszczęść.
— Znałem pani, był to zacny człowiek.
Łzy zakręciły się w oczach kobiety, zwróciła wzrok na prawnika, z pewnym rodzajem ufności i współczucia, jak gdyby ten sam fakt, stanowił moralny łącznik pomiędzy niemi.
Dla też — wyrzekła — zdecydowałam się udać do pana, bo nie śmiałam pójść do mecenasa X., on taki zajęty.
Słowa te nie były zbyt pochlebne dla Daleckiego, ale wdowa wymówiła je z taką szczerością, iż odparł:
— Będę się starał odpowiedzieć zaufaniu pani.
I parzał na nią, jakby pragnął raz skrócić preliminarya, i dowiedzieć się w końcu, czego żądała.
Ona zdawała się zupełnie zapominać o aksyomacie że czas stanowi pieniądz, i milczała pogrążona w myślach lub żalu.
— Cóż panią sprowadza do mnie? — spytał znowu.
— Ah! panie spotkało mnie tak wielkie nieszczęście, mąż...