Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ludzkich, skrzywdzenie słabych, było rzeczą wołającą o pomstę do nieba. Niestety słońce oświeca wiele czynów równie ohydnych, a żadna gwiazda nie zadrży pomimo to w swoich posadach, żadna wszechwładna ręka nie wystąpi widocznie, by bronić uciśnionych niesłusznie.
— Pani — wyrzekł tylko — czy masz we mnie zaufanie?
— O tak — szepnęła wdowa z prawdziwem przekonaniem.
— A więc nie mów nikomu o tem iż zasięgałaś mojej rady.
— Uczynię jak pan żądasz — spytała wlepiając w niego strwożone oczy — ale nie pojmuję czemu...
— Później wytłómaczę to pani wyraźnie.
— Więc pan byś sądził? — zawołała nie śmiejąc dokończyć zaczętej myśli.
— Ja nic nie przesądzam, żądam tylko swobody działania w sprawie której wątka dopiero szukać muszę, a bezwzględna tajemnica jest mi koniecznie potrzebna.
— Nawet przed Horyłłą?
— Nawet i koniecznie przed nim.