Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo — odparła — opiekun upewniał mnie że to musiało być przywidzenie, a ta sama służąca później mniej wyraźnie opowiadała zaszłe zdarzenie.
— Czy służąca ta jest dotąd u pani?
— Nie, musiałam ją oddalić jak wszystkich zbytkowych ludzi.
— I nie wiesz pani gdzie się teraz znajduje?
— Nie wiem.
— A służąca ta czy także składała przysięgę?
— Nie umiem powiedzieć, Horyłło się tem zajmował, była to tak okropna chwila.
— Czy pamiętasz pani przynajmniej jej imię i nazwisko, jest to jedyny ślad, po którym jak po nitce do kłębka trafićby można?
— Nazywała się Rozalia Polińska.
— Więc Horyłło wiedział o tem co ona mówiła pani?
— Twierdził że tego widzieć nie mogła.
Konrad namyślał się przez chwilę, dla niego sprawa ta była aż nadto jasną, ale pewność moralna nie stanowiła tutaj nic, a przynajmniej bardzo mało, miałże otwierać jej oczy, wykazywać jakiej haniebnej zmowy stała się ofiarą? Czuł iż