Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 031.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do domu. Zastukała do nizkich drzwi mieszkania, u których brakowało dzwonka i weszła.
Było to jedno z tych mieszkań ciasnych, wilgotnych, gdzie od wieków nie naprawiano nic zgoła. Widać gospodarz i lokatorowie zarówno, po macoszemu się z niemi obchodzili. Piec złożony ze starych kafli, kłócących się z sobą siną i żółtawą barwą, rozpękniony i zaczerniały od dymu, pochylał się widocznie ku jednej stronie, ściany niegdyś malowane, dzisiaj były tak brudne, iż trudno było dopatrzeć ich prawdziwej barwy, pod szerokiemi plamami wilgoci, które najciemniejsze u dołu, rozpływały się ku górze w jednaki szary koloryt. Nierówna podłoga zasłana odwieczną warstwą kurzu i drzwi domykające się z trudnością, dopełniały smutnej powierzchowności lokalu, gdzie pani Skalska schroniła się z córkami.
Nie było to wcale czyste i skromne ubóstwo, ale nędza miasta, w którem brakuje niezbędnych warunków życia, przestrzeni i powietrza. Wśród tych smutnych ścian, stały porozstawiane rozmaite zabytki dawnej zamożności, pomieszane z domowemi sprzętami, które szczupłe gospodarstwo niezbędnemi uczyniło. Wszędzie znać było na-